Oaza ciszy

Falenica – osiedle w dzielnicy Warszawa-Wawer, położone w otulinie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Tu mieści się Europejskie Centrum Komunikacji i Kultury prowadzone przez zespół jezuitów i współpracowników. Jest to miejsce magiczne, nieprawdopodobnie urokliwe. Dom okala leśny ogród, niewielki, ale bardzo piękny. Zieleń dookoła odpręża i przynosi ulgę. Zaznajemy tu spokoju po gonitwie za codziennymi sprawami, nabieramy sił na to, co przed nami. Warunki bytowe dla chorych są bardzo dobre. Dwuosobowe pokoje z łazienką, w których mieszkamy w pojedynkę, co sprzyja wyciszeniu. Ponadto możemy korzystać z tarasu, z widokiem na ogród. Do naszej dyspozycji jest kaplica, oratorium – miejsce do medytacji i kaplica duża, w której odbywają się codziennie msze święte i adoracje Najświętszego Sakramentu.

W tym czarownym miejscu po raz pierwszy, w sierpniu tego roku uczestniczyłam w rekolekcjach ignacjańskich dla osób niepełnosprawnych. Rekolekcje to osobista modlitwa w klimacie milczenia. Przyznaję: byłam pełna obaw. Duchowość św. Ignacego z Loyoli wydawała mi się ogromnie surowa. Pięć dni w milczeniu i medytowanie nad Słowem Bożym pod okiem Opiekuna duchowego (obiektywizujemy swoje doświadczenie duchowe z osobą towarzyszącą). Dotąd nie medytowałam.

Myśli, które mi towarzyszyły były takie: nie podołasz, daj sobie spokój, wycofaj się. Na szczęście zdecydowałam się im nie poddać. I jakże dobrze się stało. Był to piękny czas, obfitujący w niezwykłe doświadczenia duchowe.

Czas spędzony na rekolekcjach był dla mnie czasem autentycznie błogosławionym. Po pierwsze: mimo obaw dałam radę zachować milczenie.

Po drugie powoli zaczęłam uczyć się medytować nad Słowem Bożym – dosłownie z godziny na godzinę były postępy (czas na rekolekcjach jest o wiele bardziej intensywny niż w codziennym życiu).

Po trzecie Pan Bóg rozwiązał kilka węzłów, które pętały moje życie.

I po czwarte uwolnił mnie od wiążących mnie schematów, w tym bardzo mi pomógł o. Wacław Oszajca.Na koniec kilka słów o owocach tych rekolekcji, które spostrzegłam po powrocie do domu. Zauważyłam, że zdecydowanie mniej interesuje mnie oglądanie telewizji, Staram się bardziej o ciszę. Nie porzuciłam medytacji. Staram się medytować codziennie. Jestem dużo spokojniejsza, nie czuję już takiej presji czasu (mimo, że od siedmiu lat jestem na rencie, to wciąż miałam takie poczucie w głowie nieustannej gonitwy).

I ostatnie już zdanie: jestem wdzięczna Bogu, że mogłam przeżyć ten czas rekolekcyjny, jestem szczęśliwa i żywię nadzieję, że będzie mi dane przeżywać te rekolekcje każdego następnego roku. Z pewnością będę tam wracać, aby nabrać energii i siły do działania w codziennym życiu.

Beata K.-Sz.